Autor |
Wiadomość |
Chireadan
Mistrz Vatt'ghern Hanse
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: hmm... odsyłam do Biblioteki :P
|
Wysłany:
Pią 16:00, 06 Lip 2007 |
|
Pociągnął ją w głąb miasta, szybko wyszli z dzielnicy portowej by zagłębić się wąskie uliczki. Choć minęło trochę czasu Leopold dokładnie wiedział, gdzie jest. Jego studencka intuicja kierowała nim, nie pozostawiając mu nawet możliwości sprzeciwu. Dziewczyna mogłaby przysiąc, że mamrotane pod nosem wspomnienia przeplatane były niezbyt pochlebnymi wzmiankami na temat kapłanów, zwłaszcza Morra, domniemanych łowcach czarownic i ludzi oskarżających niewinnych bliźnich o takie głupoty.
Był szczęśliwy. Siostra mogła myśleć, co chciała, nawet sądzić, że to ona jest powodem radości, ale nic nie wiedziała. Był pewien, że nie zauważyła nic specjalnego w kruku, który przyglądał im się w porcie. Starał się nie zwracać na siebie uwagi - spokojnie siedział wśród skrzyń. Nawet Leopold ledwo go wypatrzył. Nie mógł się mylić, ciężko nie rozpoznać czarnego, latającego bydlaka, który przez dwa lata polował na czyjeś ucho.
Uliczki w większości były puste, tylko gdzieniegdzie siedział żebrak lub jakiś człowiek w sobie tylko znanym celu przemierzał złodziejski szlak. Zatrzymali się przed dębowymi drzwiami, zbudowanymi tak, jakby ich twórca dostał polecenie stworzenia mrocznego portalu, lecz wcześniej tworzył tylko wejścia do gospód i innych przybytków publicznych. Nad drzwiami, koślawymi literami, ktoś nabazgrał napis "tu ni ma nidz ciekawego". Leopold pamiętał go dobrze. Spojrzał na siostrę.
- Tylko nie mów im, że jesteś kapłanką - pouczył - nie trzeba ich straszyc - dodał z dziwnym uśmiechem.
Zapukał, a głuchy odgłos kołatki uderzającej o stary dąb wypełnił zaułek.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
miyumi
Magnat, Członek Rady
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wyspa na Oceanie Ciszy
|
Wysłany:
Śro 13:15, 18 Lip 2007 |
|
- 'ego? - zapytała kołatka obrażonym tonem. Wyraz żelaznej mordki mówił wyraźnie, że ma ochotę odgryźć pukającemu palce. Tylko dlatego, że nie ma okazji sięgnąć gdzie indziej. - 'ana 'ie ma w 'omu! 'ości 'ie przyhmuhe! - wrzasnęła zjadliwie na koniec.
Cynthia otworzyła oczy tak szeroko, że przypominały rozmiarem dwie złote korony.
- Leo?... - zapytała niepewnie, ale uśmiech zdradzał, że tylko udaje przestrach - czy podobnego kompletu bezczelnych klamek nie widzieliśmy przypadkiem u lorda Gielona?
Mężczyzna spojrzał na nią szczerze zdumiony. Od czasu ich powrotu do Pleifdorfu temat Gielona i jego ziem był dla Cynthii tabu. Nigdy go nie poruszała. Przyjrzał jej się uważnie, a jego zielone spojrzenie było przenikliwe jak zimny błysk ostrza. Dziewczyna uśmiechnęła się trochę szerzej, ale nic nie dodała. Odpowiedział jej uśmiechem i ukradkowo delikatnie odetchnął z ulgą. Może i jej udzielił się jego szczęśliwy nastrój? Dobrze, że już lepiej znosi tamte wydarzenia. Ponownie odwrócił wzrok w stronę drzwi.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Chireadan
Mistrz Vatt'ghern Hanse
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: hmm... odsyłam do Biblioteki :P
|
Wysłany:
Sob 22:59, 21 Lip 2007 |
|
Milczenie przedłużało się, nawet kołatka powstrzymywała się od komentarzy. Leopold zdawał się myśleć, być może wspominać. Zaułek powoli wypełniał się koncentracją, powoli przekraczającą granicę namacalności.
- Morze... - powiedział w końcu, wyciągając słowa z głębi swej pamięci.
- 'aaak? - kołatka doprowadziła zirytowane spojrzenie, pełne urazy i wściekłości do perfekcji.
- Po morzu płynie statek - mówił coraz pewniej - ale kapitan śpi pod pokładem.
- F 'orcie teka ukofana - padł odzew.
- Czarodziej w wieży cierpi na bezsenność.
- Wieza 'est wyfoka i zimna, ftary ma reumafyzm.
Kontynuowali wymianę haseł i odzewów przez dobre 10 minut, zupełnie nie zwracając uwagi na kapłankę, oraz jej spojrzenie wyrażające nie tylko niepewność, ale także troskę o stan umysłu co poniektórych.
- A uczniofie fpotykają 'ie w 'ospodzie - zakończyła kołatka.
Po jej słowach rozległ się pisk nieoliwionych zawiasów i nic więcej się nie wydarzyło.
- Hmm... 'ożesz 'opchnąć? - spytała nieśmiało zakłopotana kołatka.
Mag pchnął drzwi nasycając przestrzeń falami straszliwych dźwięków, klasyfikujących się między zgrzytami, piskami, a jękami.
Drzwi stały otworem, za nimi rozpościerał się mroczny korytarz. Po chwili zastanowienia Leopold wziął siostrę za rękę, po czym zagłębił się w mrok. Szli tylko chwilę, by dotrzeć do kolejnych drzwi. Gdy tylko udało im się je otworzyć wejście do budynku zamknęło isę za ich plecami, oczywiście przy wtórze straszliwych odgłosów.
Po wejściu do pomieszczenia mag wyciągnął rękę w bok. Dobrze pamiętał. Otwarcie szafki oraz kilka dalszych czynności zajęło mu tylko chwilkę. Zadowolony odstawił płonącą świecę na stolik. Światło wyciągało z ciemności detale, choć drugi rzut oka pozwalał stwierdzić, że czyniło to z ogółami, szczegóły zaś ukrywało w rozedrganych cieniach. Pokój był mały, zakurzony i zarośnięty pajęczynami, panował w nim nieprzyjemny, acz nie za mocny, zapach pleśni. Leopold doprowadził Cynthię do lustra. Puścił ją, by przetrzeć je rękawem. Patrzył w nie przez chwilę, po czym sięgnął do kamionki, stojącej na półce. Gdy wyjął dłoń jego palce pokryte były żółtą żywiczną substancją. Delikatnie naniósł ja na obramowaniu lustra. Wycierając rękę o szmatkę wiszącą pod taflą szkła patrzył na siostrę rozglądającą się z zaciekawieniem po pomieszczeniu.
- Teraz trzeba czekać - powiedział zerkając na lustro.
______________________________________________________________
Odsyłam do "Straż! Straż!" Pratchetta.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chireadan dnia Nie 10:48, 02 Wrz 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Chireadan
Mistrz Vatt'ghern Hanse
Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: hmm... odsyłam do Biblioteki :P
|
Wysłany:
Pon 11:20, 13 Sie 2007 |
|
Motr był zły i nie krępował się tego okazywać. Nie dość, że został zignorowany to jeszcze miał paskudne wrażenie, że nie jest tam, gdzie być powinien. Nasilało się z każdą sekundą, a jego koci umysł, lekko zamroczony po kilku miaucząco-mrucząco-ocieranych wymuszeniach, nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie gdzie właściwie być powinien. Zaczynało go to drażnić, dlatego też postanowił skorzystać z Drogi Na Skróty. Wiedział, gdzie jest i wiedział, że powinien być gdzieś indziej, sprawa nie była prosta, ale istnieją Sposoby. Mort położył się na słońcu na ławie przed jedną z karczm i zamknął oczy i zaczął myśleć...
- Jeżeli umysł czuje, że jest nie tam gdzie być powinien, a miejsce w którym być powinien, nie jest tym, w którym obecnie sie znajduje...
Przerwał, by jeszcze raz przemyśleć to zdanie. Po chwili wahania wrócił do rozmyślań przysięgając, że już nigdy się nie napije.
- Jeżeli umysł czuje, że miejsce w którym być powinien, nie jest tym, w którym obecnie sie znajduje, musi być to wywołane tym, że według rzeczywistości powinien być gdzieś indziej.
Był kotem. Psychiczne zapasy były jego domeną. Rzeczywistość była twardym przeciwnikiem, ale on naprawdę nie wiedział gdzie iść, a na słońcu było tak dobrze...
Mort otworzył oczy. Stał w paskudnej, brudnej i ogólnie mówiąc zapyziałej uliczce. Po chwili, poświęconej na kontemplowanie, ruszył przed siebie z ogonem podniesionym do góry, nie dziwiąc się ani trochę. Nie był to pierwszy raz, gdy kocie lenistwo walczyło z rzeczywistością, a ktoś przecież musiał ulec.
Droga doprowadziła go do odrobinę znajomych drzwi, zastawionych przez jeszcze bardziej znajomą postać. Stała przed nimi młoda kobieta, odziana w jasno zielone szaty, której powierzchowność przywodziła na myśl kamienne kręgi, zwierzęta i nie wiadomo dlaczego długą białą brodę. Towarzyszył jaj mężczyzna, którego strój wykazywał niezwykłe przywiązane właściciela do czerwieni, co wspaniale pasowało do jego temperamentu. Oboje byli pochłonięci sprzeczaniem się z kołatką.
Mort położył się przy ścianie i patrząc na nich z lekką irytacją obiecał sobie w duchu, że jeśli przez dłuższy czas nie poradzą sobie ruszy sie by im pomóc.
Leopold uśmiechał się patrząc, po chwili odsunął się zapraszajac siostrę do wspólego patrzenia. Obraz ukazywał dwoje ludzi kłócących się pod drzwaimi.
- To Ella i Hubert - wyjaśnił Leopold - sądzę, że mamy trochę czasu - dodał zapraszając Cyntię do zwiedzania.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
miyumi
Magnat, Członek Rady
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wyspa na Oceanie Ciszy
|
Wysłany:
Pon 17:57, 13 Sie 2007 |
|
- Co to za miejsce Leo? - rozglądała się po pokoju - Lustro sprawdza kto jest przed drzwiami, kołatka zadaje pytania. Słyszałam, że w Altdorfie praktycznie potykasz si o magię, ale czy to nie lekka przesada? Na akademię magiczną to mi to nie wygląda, żeby miało, aż takie zabezpieczenia. - Uśmiechnęła się jak skrzat. Podobieństwa dokładały jeszcze jej płomienno rude włosy i piegi na jasnej buzi.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|